Gruzińska Droga Wojenna.
Rano przyjeżdża po nas marszrutka. Miałyśmy jechać we 4, a okazuje się, ze jadą z nami Nador i jego dwaj koledzy oraz kolega kierowcy. Wyruszamy. Po kilku kilometrach po prawej stronie widzimy przepiękne turkusowe jezioro. Jest to sztuczne jezioro Żinwalskie. Za chwilę pojawia się twierdza Ananuri XVIIw. Zwiedzamy oglądamy i robimy zdjęcia. I tu niespodzianka, gdy focimy z fleszem w ciemnym pomieszczeniu, na zdjęciach pojawiają się przepiękne freski. W bramie twierdzy spotykamy 5 Czechów. Zabieramy ich ze sobą do Kazbegi. Opowiadają o miejscach gdzie już byli – Tuszetia, mają przepiękne zdjęcia.
Mijamy Przełęcz Krzyżową (2379mnpm), Ośrodek sportów zimowych w miejscowości Gudauri, kolorowe zbocza czyli źródła mineralne. Obok białej ściany zatrzymujemy się. Mamy gruzińskie Pamukalle. Poniżej szosy jest źródło, gdzie można nabrać wody mineralnej, lekko gazowanej :) Dojeżdżamy do Kazbegi. Rozstajemy się z Czechami, ale może gdzieś, kiedyś jeszcze się spotkamy…
Nasi gruzińscy znajomi są bardzo zdziwieni, ze chcemy iść pieszo do kościoła Gergeti (Cminda Sameba z XIV w). Rozdzielamy się, my z Nodarem idziemy pozostali zostają. W Kazbegi kupujemy 2 chleby – lawasz i kawkę, to nasze śniadanie. Idziemy. W przewodniku „Bezdroży” jest informacja, że do kościoła prowadzą dwie drogi. Jedna krótsza, ale bardziej stroma, druga dłuższa i łagodniejsza. Jest też i trzecia, dla samochodów. Droga na górę nie zajmuje nam więcej niż 2 godziny, przy ciągłym odwracaniu się i robieniu zdjęć. Wychodzimy z lasu i pojawia się widok zapierający dech w piersiach. Czytając o Gruzji wiele razy na zdjęciach widziałam ten kościółek, ale w realu jest to niesamowite. Robimy zdjęcia i idziemy zobaczyć go z bliska. Do kościoła nie mogą wchodzić kobiety w spodniach, ubieramy się w spódnice, oglądamy. Do kościoła przychodzą również koledzy Nodara. Zauważyłam, że Gruzini są bardzo religijni. Obok kościoła na wzgórzu zjadamy arbuza przyniesionego przez Nodara. Dosiada się do nas biały pies, taka tutejsza rasa, oj, nie chce jeść arbuza :) Spotykamy grupkę Polaków z małym dzieckiem w żółtym nosidełku. Dzień dobry, uśmiech i idziemy dalej.
Chcieliśmy zejść inna drogą, tą krótszą, znajdująca się za kościołem, ale wyglądała na bardzo, bardzo stromą, a to nie jest fajne przy schodzeniu. Wracamy drogą dla samochodów, która wije się i wije. Na dole, w Kazbegi spotykamy naszych Czechów, jutro rano idą do kościółka i chyba dalej. Wsiadamy do naszej marszrutki i wracamy do Tbilisi. Po drodze nabieramy wody ze źródła mineralnego i wieczorem jesteśmy na miejscu.
Robimy zakupy. Żegnamy się z chłopakami. Jutro spotkamy się tylko Kachą, aby oddać mu klucze. Plany na jutro? Albo Gori, albo Dawid Garedża, zobaczymy na dworcu marszrutek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz