wtorek, 20 lipca 2010

Batumi, ech Batumi :)

Rano nasz gospodarz odwozi nas na przystanek, kupujemy bilet i jedziemy. Po kilkugodzinnej podróży jesteśmy w Batumi. 

W Batumi, na przystanku marszrutki, wpadamy w ręce taksówkarza, który wiezie nas na nocleg. Noclegownia jest OK., (15GEL) na pytanie czy jest woda, słyszymy, że jest..., jak jest. Okazało się, że całe Batumi jest rozkopane i wodociągi mają przerwy w dostawie wody czyli wody niet. Dostajemy do umycia jakieś krople z baniaka na dachu :)
Wyczytałyśmy, że w Gruzji trudno jest kupić bilety na pociąg. Idziemy do biura turystycznego dopytać. Dostajemy mapę i info, że nie tylko na dworcu w Batumi (a jest on baaaardzo oddalony od miasta) możemy kupić bilety. Są one dostępne w biurze turystycznym. Pędzimy do biura, kupujemy co tam jeszcze zostało na pociąg do Tbilisi czyli najtańsze w nocnym pociagu:)  

Teraz, zadowolone idziemy na plaże, kąpiel. Plaża jest BARDZO kamienista, do wody też ciężko się wchodzi. Wysoka fala i kamieniste zejście – walka przegrana, leżysz w wodzie a później trudno wyjść. Buty do łażenia po kamieniach w wodzie by się przydały, nie mamy. Woda cieplutka, jest cudowanie. 

 







Idziemy na kolację, a później zwiedzanie nocą. Batumi robi się przepiękne bo jest odnawiane/restaurowane. Grające fontanny, oświetlone palmy, jest pięknie. Ciemną nocą wracamy na nocleg.

NOCLEG:
na ulicy V. Pshavela 22 (tuż przy bibliotece)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz