Do ogrodu jedziemy marszrutą. Ogród jest oddalony od miasta i trzeba do niego dojechać.
Bilet 6 LARI. Gdy jesteśmy w połowie zwiedzania ogrodu dzwonią dziewczyny, oj! A tu tyle do oglądania. Umawiamy się na później i teraz szybciej pomykamy alejkami :) Ogród nadal robi wrażenie chociaż miejscami jest trochę zaniedbany.
Szukamy herbacianych pól, ale nie ma. Dowiedziałyśmy się, że uprawa herbaty jest nieopłacalna.
Wracamy.
Dziewczyny jedzą obiad czyli możemy spotkać się trochę później.
Wysiadamy w porcie aby wytracić czas i spacerkiem wzdłuż brzegu idziemy
do centrum.
Spotykamy się, zjadamy małe co nie co i idziemy szukać ulicy Marii i Lecha Kaczyńskich. Zaczyna padać i chronimy się przed deszczem w kafejce. Leje! Zamawiamy drinki. Leje! Zamawiamy kolejne. Luzik, wieczór, ciepło, deszczyk pada, a my pod parasolem gadamy. O przestało, jaka szkoda, na nocleg wracać czas.
Spotykamy się, zjadamy małe co nie co i idziemy szukać ulicy Marii i Lecha Kaczyńskich. Zaczyna padać i chronimy się przed deszczem w kafejce. Leje! Zamawiamy drinki. Leje! Zamawiamy kolejne. Luzik, wieczór, ciepło, deszczyk pada, a my pod parasolem gadamy. O przestało, jaka szkoda, na nocleg wracać czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz