Wróciłyśmy znad Bajkału i już były pytania dokąd następnym razem? Chiny? Mongolia? Gruzja? Kreta? albo mniej ekstremalnie - gdzieś leżymy na plaży? Plaża odpada, zanudzimy się.
Padło na Gruzję.
Tym razem samolotem, będziemy miały więcej czasu na miejscu (po Bajkale czujemy niedosyt, zbyt duzo czasu spedzilismy w pociagu i zabrakło czasu na zwiedzanie).
Jest kilku przewoźników latających do Tbilisi. Nas wiezie AirBaltica, przesiadka w Rydze - moze chociaż stare miasto zobaczymy
Bilety kupione, po doliczeniu wszystkich opłat, nie najtaniej wyszło, ale mamy świstek za 1.600PLN
Ach, noclegi - załatwia Hospitality Club :) - edit. jeden nocleg był przez HC, resztę załatwiałyśmy po przybyciu na miejsce.
Teraz pozostało czytać przewodniki i opisy: polecam, nie polecam oraz zaplanować podróż.
Przypomniałam sobie: warto nauczyć się rozróżniać gruzińskie litery, ułatwia to szukanie nazw miejscowości :)))
Lecimy. O 16:15 jesteśmy w Rydze. Bagaże na tranzycie, wiec możemy iść do miasta. Miła pani w informacji powiedziała, że do miasta jedzie autobus 22, bilety są u kierowcy po 0,70 LVL i dała nam plan Rygi, dokładnie Starego Miasta. Wysiadamy nad rzeką i…nie możemy sobie przypomnieć jak się ona nazywa. Dźwina.
Mamy plan miasta i idziemy zwiedzać, ach wcześniej kupujemy wodę w kiosku. W Rydze byłyśmy w zeszłym roku – na przystanku autobusowym, podczas przesiadki z Moskwy do Warszawy – i obiecałyśmy wrócić i ... oto jesteśmy :)
Stare miasto jest ładnie odnowione. W ręku przewodnik i chodzimy uliczkami od jednego zabytku do drugiego. Pogoda piękna, miasto też. Zjadamy obiad w jakiejś restauracyjce na starym mieście. Jeszcze tylko pomacać ” 4 muzykantów”, kupić wodę i wracamy na lotnisko…i w drogę tj w powietrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz