Rano czeka na nas kawa i marszrutka przed domem (załatwiona przez gospodynię). Jesteśmy trochę spóźnione, ale cierpliwie wszyscy pasażerowie na nas czekają. Po kilku godzinach podroży jesteśmy w Tbilisi. Kierowca busa wypakował nasze plecaki a my dzwonimy do "naszego" taksówkarza, za chwilę przyjedzie. Czekamy. W międzyczasie idziemy do toalety, Ewa doładowuje kartę w telefonie. Tadam, jest nasz taksówkarz. Pakujemy się i opowiadamy co zobaczyłyśmy w Telawi. Jedziemy z nim do Gori. Zwiedzamy muzeum Stalina - duże muzeum, drewniany dom rodzinny Stalina obudowany domem, nowe miejsce na pomnik, który został usunięty z głównego placu 2 tygodnie przed naszym przyjazdem i wagon Stalina. „Nasz” taksówkarz kupuje nam ciepły chleb, a inny taksówkarz, spotkany na parkingu, gdy dowiedział się, że jesteśmy z Polski, dzieli się z nami serem. Mamy śniadanie. To takie niezwykłe i tak bardzo miłe.
Podoba mi się i wklejam: „Fundatorką Wardzi była najwybitniejsza królowa Gruzji – Tamar z rodu Bagratydów. Nazwę miasta tłumaczy legenda, która wiąże jej pochodzenie z wyprawą orszaku królewskiego do Mescheti. Podczas tej podróży kilkuletnia Tamar towarzyszyła swemu wujowi – królowi Gruzji. Podczas postoju dziewczynka zgubiła się pośród skał, co niezwłocznie uruchomiło poszukiwania. Kiedy zmartwiony król (wuj Tamar) głośno wołał, usłyszał w odpowiedzi słowa dziewczynki – „war dzia”, co oznacza „jestem wujku”.
Kluczymy jeszcze trochę po „uliczkach” skalnego miasta i zachwycone wracamy do taksówki. Tu czeka na nas pyszny arbuz i chleb. Wracamy, czyli jedziemy do Bordżomi.
W Bordżomi taksówkarz dopytuje miejscowych o nocleg i zawozi nas pod dom. Bardzo miłe kobiety chcą nas przenocować za 20 GEL. Tak, będziemy miały oddzielny pokój i ciepłą wodę. Wchodzimy… w pokoju 7 lub 8 łóżek i siedzi para Anglików. Jak na takie warunki to trochę drogo. Delikatnie próbujemy się wycofać, kobiety obniżają cenę, ale wychodzimy… Idziemy do hotelu, nie ma miejsc. Idziemy na postój taksówek, pytamy miejscowych... i mamy nocleg w domu taksówkarza za 25 GEL/os. Młody chłopak taksówkarz zadzwonił do żony i ... czekają na nas 2 pokoje. Zawozi nas do siebie, zostawiamy plecaki, dzieciaczki dostają od nas po paczce ptasiego mleczka, a nas taksówkarz podwozi z powrotem do miasta, wracamy na kolację do centrum.
Ciemną nocą spacerując wracamy na nocleg. Tylko trochę błądzimy, ale napotkany w bramie miły Gruzin, zerknąwszy na kartkę z adresem (przezornie taksówkarz nam napisał) stwierdza, że to jego dobry znajomy i podprowadza nas. Mieszkamy naprzeciwko rozlewni wody Bordżomi.
Teraz plan na jutro. W góry i do Batumi. Gospodarz informuje nas, że chyba nie ma wieczorem połączenia do Batumi. Czy w takim razie możemy zostać jeszcze jedną noc u nich? Tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz