czwartek, 22 lipca 2010

Kąpiel na granicy gruzińsko tureckiej :)

Batumi – Gonio – Sarpi 

Dzisiaj zrobiło się bardzo słonecznie. Rozdzielamy się. Jedna grupa znów plaża, druga zwiedzanie. Jedziemy do Gonio, zwiedzanie twierdzy. Nie zostało z niej wiele. 
"Legenda głosi, że na terenie fortecy znajduje się grób świętego Macieja, jednego z dwunastu apostołów. Rząd gruziński zabrania jednak prowadzenia wykopalisk w pobliżu cmentarza. Archeologiczne prace przeprowadzone w pobliżu fundamentów fortecy, dotyczą głównie czasów rzymskich".





 

Mamy dzisiaj dużo czasu, więc idziemy pieszo do kolejnej wioski znajdującej się za twierdzą. Kupujemy lody dla ochłody i schodzimy na plaże. Teraz robimy dłuższy spacer brzegiem Morza Czarnego. Trochę dużo kamieni na tej plaży. Zgodnie stwierdzamy, że mamy na wszystko czas więc jedziemy na granicę gruzińsko- turecką. Wracamy na główną drogę, łapiemy marszrutke i wysiadamy na granicy. Na granicy jak to na granicy. Tłum. Schodzimy na plażę. Przebieramy się w kostiumy kąpielowe. W przebieralniach pobierana jest jakaś niewielka opłata, za przebranie się, trochę większa za umycie się. 
Na plaży sporo plażowiczów, kąpiemy się na zmianę, obok rozkłada matę Gruzinka z synem. Zaczynamy rozmawiać. Okazuje się, że mieszkała w Oseti, teraz już tam nie może mieszkać. Przeprowadziła się do Tbilisi, a tu są na wakacjach.





Wracamy do Batumi. Idziemy na tutejszy bazar, cała dzielnica bazarowa. Ziół nie ma, może są tylko my ich nie znalazłyśmy. Trzeba coś zjeść. Wchodzimy do gruzińskiej knajpki, takiej dla miejscowych. Jakby… sami… panowie? Miłe panie kucharki, polecają jedzenie, do tego piwo i jesteśmy zadowolone. Po obiedzie idziemy w uliczki, kluczymy uliczkami, które obecnie są remontowane. Wchodzimy do kościołów, robimy zdjęcia, rozmawiamy z Batumczykami(?). 

Pociąg mamy nocą, więc jak najwięcej teraz chcemy obejrzeć/zwiedzić. Wieczorem wracamy na nocleg. Pakujemy się. Gospodarze odprowadzają nas do marszrutki, jedziemy na dworzec kolejowy, który jest sporo oddalony od miasta. Siadamy w poczekalni, jeszcze tylko skocze sobie po wodę na drogę. Jedziemy. Rankiem jesteśmy w Tbilisi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz