Jest nas 6 osób więc cały boks płackarty mamy dla siebie. Uff, mamy okno i otwiera się (na wielu blogach była informacja, że okna się nie otwierają i jest bardzo duszno). Prowadnica zbiera od nas bilety, dostajemy ubranie na pościel, niby szykujemy się do spania, ale gadamy, gadamy, gadamy. Wszyscy w wagonie kładą się spać i zostaje wyłaczone światło. Palą się tylko jakieś mniejsze zarówki, takie przygaszone światło. Idziemy spać po 2-ej czyli po 24 naszego, polskiego czasu :)
Dla mnie rewelacyjnym pomysłem było zabranie ze sobą stoperów w uszy i opaski na oczy.
Przed podróżą zastanawiałam się jak poradzimy sobie ze sobą i z nudą, to przecież tyle dni w pociągu, na małej powierzchni. Uwierzcie, nie było czasu na nudę. Ludzie w pociągu budzili się o różnych godzinach i różne codzienne czynnosci wykonywali. My przyzwyczajeni do polskiego czasu, wstawaliśmy najpóźniej i kładliśmy się najpóźniej.
Dzień jak co dzień. Ranek. Poranna toaleta, śniadanko, albo z zapasów, albo kupione na peronie od stojących tam babuszek”. Nastepnie herbata lub kawa – woda jest w samowarze, jest dostępna dla każdego.
OBIAD - to kolejny dłuższy postój pociągu. Można pospacerować po peronie, zrobić zakupy w sklepikach na dworcu lub u ludzi sprzedających na peronie. Kupić można było prawie wszystko: jedzenie, picie i zabawki ;) Kupowaliśmy wodę butelkową (tu trzeba uważać bo woda w Rosji jest bardzo mineralizowana. Dla mnie była za słona, za żelazna, za magnezowa - najlepsza była pod nazwą bonaqua i aqua minerale. Kobiety sprzedawały jajka gotowane, gotowane ziemniaki, pierożki z przeróżnymi nadzieniami, czieburieki. Ceny 0,6 RUR jajko do około 40-50 RUR porcja gotowanych pierożków lub 100 RUR cały obiad (ziemniaki z kotlecikami).
Nie nudziliśmy się bo albo obserwowaliśmy współpodróżnych, albo robilismy zakupy albo jedlismy albo graliśmy w karty i gadaliśmy lub czytaliśmy przewodniki (bo każdy ze sobą jakiś miał i coś było warte przedyskutowania). Z radiowęzła płynęła muzyczka a od czasu do czasu przemawiała do nas obsługa pociągu. Zapraszali nas do wagonu restauracyjnego, skorzystaliśmy raz. Najlepsze zakupy można było zrobić u pani opiekunki wagonu, miała prawie wszystko.
Nie wiem jak jest, gdy dzieli się z obcymi w płackartnym boksik. Podobno należy udostępnić dolne miejsca tym z górnych miejsc, aby mogli wygodnie usiąść, należy im umożliwić zjedzenie posiłku. Ogólnie to atmosfera jest przyjazna, bo przecież kilka dni będziemy w swoim towarzystwie :)
Współtowarzysze przyglądali się nam z zaciekawieniem, zagadywali, ale najszybciej nawiązała się rozmowa z dziećmi. Dzieciaki najszybciej nawiązywały znajomości, czy to z rówieśnikami czy to z dorosłymi.
Dni mijały szybko - sobota, niedziela, poniedziałek, wtorek - a dzięki kilkudniowej podróży na miejscu w Irkucku nie było problemu z różnicą czasu :)
O przypomniałam sobie :)
Przypomniałam sobie fantastyczny sposób na kąpiele. Koleżanka zabrała ze sobą plastikowy dzbanek do moczenia/rehabilitowania ręki (miała złamaną rękę, tuż przed wyjazdem zdjęli jej gips i ręka był trochę spuchnięta). Dzbankiem nalewaliśmy zimną wodę do butelek, dzbankiem dolewaliśmy ciepłą wodę (z samowara :) i kąpiel w wagonowej toalecie (kibelku), pod prysznicem butelkowym czas zacząć.
Wagon kupiejny podobno ma prysznice i za opłatą można z nich skorzystać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz