czwartek, 18 czerwca 2009

Wyspa Olchon i Chużyr


Rano wsiadamy w autobus Irkuck - Chużyr, czeka nas około 8 godzin jazdy.


Miły pan kierowca autobusu powiedział, że nie wie kiedy dojedziemy. Jak dojedziemy to będziem a teraz zaprasza nas do oglądania filmu o pięknej przyrodzie nadbajkala i jego zwierzętach, rybach... a ponad to, to możemy śpiewać, opowiadać kawały, on nam udostępnia mikrofon :) Nikt nie skorzystał :D

Po około 2 godzinach jazdy zatrzymaliśmy się na posiłek. Wszyscy wysiadają i idą do bistro. Kierowca zaczyna z nami rozmowę. Okazuje się, że był w Polsce.

Posileni jedziemy dalej. Jedziemy przez obszar porośnięty gęstymi lasami Gór Przymorskich, nie ma tu zbyt dużo osad. Po kilkudziesięciu kilometrach tajga ustępuje miejsca suchym stepom co zapowiada co nas czeka na Olchonie. Dojeżdżamy do przeprawy promowej w cieśninie Olchonskie Wrota. Autobus wjeżdza na prom, my wchodzimy. Chwilę później jesteśmy na Olchonie. Autobus zjeżdza a my do niego wsiadamy i kontynuujemy jazdę do Chużyru.
Jedziemy wzdłuż cieśniny Małe Morze. Z okien autobusu widać zachodnią stronę wyspy - zatoczki, cyple, wysokie skalne brzegi i step. W oddali po wschodniej stronie widać porośnięte lasem wzniesienia. Krajobraz zachwyca. 

 







Dojeżdżamy. Chużyr. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Zdziwienie i zachwyt to pierwsze odczucia jakie pamiętam. Zdziwienie - nigdy tak drewnianej miejscowości nie widziałam. Starej, drewnianej, aż czarnej, gdzieniegdzie naprawianej jasnymi łatami drewnianymi. Zachwyt - to wszystko wygląda tak inaczej, tak... tak pięknie. 


Teraz tylko poszukać noclegu. Nocleg znajduje nas sam i mówi całkiem płynnie po polsku. Po uzgodnieniu ceny (negocjacje do 300 RUR/osoby za noc, przed sezonem) idziemy na nocleg z właścicielką a tłumaczka idzie do swojego domu :) 
Nocleg mamy w nowo wybudowanych domkach turystycznych. Właścicielka oprowadziła nas po noclegowni, zamawiamy u niej na wieczór banię i pędzimy na zwiedzanie okolicy

 

widok na miejscowość z tarasu "naszego" noclegu







Turbaza Nikity



Idziemy do turbazy Nikity (miejsce wynalezione w przewodniku). Plan był taki, że od niego, jego kutrem płyniemy na drugą stronę Bajkału, na Święty Nos a stamtąd do Ułan Ude. Nie udało się. Uprzejmnie nas poinformował, że pogoda nie jest na pływanie po Bajkale.

Jemy u nich obiad. Tradycyjnie jest to ryba, zupa z ryby i co tam było. 

Po obiedzie, z turbazy idziemy przez łąki do Szamanki. Łał. Jaki cudny widok.Woda, Bajkał, Szamanka i inne skały. Nawet pogoda się poprawiła. Spacerujemy robiąc zdjęcia skały z góry i z dołu, z maleńkiej plaży.
Wracamy do centrum wioski, do sklepu. Gdy kupujemy pamiątki w sklepie spotykamy Polaków. W rozmowie okazuje się, że na Olchonie są jeszcze dwie grupy Polaków .

 






Wracamy na nocleg. Bania. Bardzo fajna rzecz. Okazuje się, że nie umiemy z niej korzystać. Po nagrzaniu w bani, biegniemy pod prysznic (na zewnątrz) a powinniśmy używać wody, która znajduje się w bani. Wymóg spowodowany tym, że wodę na Olchonie dowozi się do domów w beczkach i wszyscy ją oszczędzają.

Następnego dnia mamy wykupiona wycieczkę busem po Olchonie. Pogoda kiepska. Pada. Jedziemy w kierunku półwyspu Choboj, na północ. W połowie drogi samochód zaczyna się ślizgać po błocie i zakopywać. Kierowca rezygnuje z dalszej jazdy, boi się, że się zakopiemy. Proponuje objazdówkę po południowym krańcu wyspy, tam mniej pada i ziemia jest suchsza. Pomimo deszczu Olchon jest piękny widokowo.

Po kilkugodzinnej objazdówce wracamy do Chużyru. Idziemy na obiad, później w sklepiku przy głównej drodze. Robimy zakupy na kolację, oczywiście omula też kupujemy. 









 

Wieczorem mamy zaplanowaną banię. Super sprawa. Dzisiaj potrafimy zachować się w bani. Po wycieczce byliśmy zmarznięci i cudownie nas rozgrzała.
Pakujemy się. Czuję niedosyt. Przez kiepską pogodę zobaczyłam tak mało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz