W informacji turystycznej Ayr okazało się, że tu nie ma hosteli, są tylko B&B. Na mapce miła pani zakreśliła kilka ulic, gdzie są.
No cóż. Idziemy na kawę tzn Ewa piła kawę. Porównałyśmy mapę z folderem promującym okolicę i poszłyśmy na poszukiwanie noclegu.
Znalazłyśmy. Miła pani Helen, zaprowadziła nas do dużego pokoju. Zachwycił nas. Po wszystkich noclegach w hostelach ten wygląda jak w pałacu :) Zostawiłyśmy plecaki i idziemy na spacer nad Morze Irlandzkie a dokładnie nad Zatokę Firth of Clyde. Jest odpływ a na plaży mało muszelek ale za to dużo meduz. Spacerujemy po mieście. Czas pomyśleć co na kolację? Ryba i frytki. Tym razem na wynos. W każdym miejscu ryba z frytkami smakuje inaczej. Idziemy znów nad morze. Frytkami dzielimy się z mewami/rybitwami. Nie wiem co tam latało, ale głodne było. Wracamy do pubu i zaczyna się ostatni wieczór w Szkocji, przy muzyce na żywo i piwie szkockim.
Richmond Guest House - 38 Park Circus, wyszło po 24 GBP ze śniadaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz