poniedziałek, 26 lutego 2018

Morze Martwe i okolica

Morze Martwe przez wieki zmieniało swoją nazwę na Morze Cuchnące lub Morze Diabelskie lub Jezioro Asfaltowe lub Jezioro Lota, bo prawdopodobnie na jego dnie są ruiny Sodomy i Gomory. Jest okropnie słone, zasolenie 26%. Dlaczego morze jest słone? Piotrek poczytaj sobie, tu jest odpowiedź dla dzieci.  Wracamy do Morza Martwego: jest bezodpływowe, głównie zasilane w wodę przez rzekę Jordan i co najciekawsze jest w depresji. Nie ma co się dziwić, że w depresji, gdy jest się na wysokości tzn. na niskości 422 m p.p.m. a do tego jest głębokie na 377 m. Nic w nim nie żyje, co najwyżej jakaś bakteria, a gdy jakaś rybka Jordanem do niego wpłynie ginie. Co najgorsze to, że morze z roku na rok robi się coraz mniejsze, poziom wody obniża się o jeden metr. Znane są lecznicze korzyści z kąpiel w morzu oraz przebywania nad. Tutejsze ciśnienie atmosferyczne jest najniższe na świecie, nasycone bromkami, co działa uspokajająco. Same plusy. No tak, tylko jak wchodzimy do słonej wody to lepiej nie mieć ran, bo sól piecze! 

     Cały dzień spędzamy nad Morzem Martwym i w jego okolicy. Mamy cały dzień korzystania z jego leczniczego działania. Dziś zrobimy trochę zwiedzania i trochę kąpieli. Po śniadaniu jedziemy do Masady. Z drogi 90 dojeżdżamy do wejścia i parkingu pod kolejką linową. W Izraelu bardzo dobrze oznakowane są wszystkie atrakcje i nie tylko.




Masada: 
Żołnierze armii izraelskiej składają przysięgę wypowiadając słowa"Masada nigdy więcej nie zostanie zdobyta". Masada to symbol heroicznej walki, aż do końca.   

Masada National Park - pod linkiem są podane godziny otwarcia, ceny i wiele informacji o miejscu, kto, co, kiedy, gdzie. Twierdzę zwiedzamy w ramach wczoraj zakupionego biletu. Jeżeli ktoś jest oszczędny i w dobrej kondycji fizycznej a do tego ma czas i nie jest deszczowy dzień może wejść na Masadę. Do twierdzy prowadzą dwie ścieżki. Jedna od strony kolejki linowej "snake path"(w górę około 1 godz powrót 30 min) i jedna od strony rampy (15-20 min), po której Rzymianie zdobyli Masadę.
       My wybieramy kolejkę linową. Do naszego biletu dokupujemy bilet na kolejkę (w dwie strony za 46 NIS) i idziemy do wagonika. W środku staramy się stać koło okna, widoki na... na wszystko, na pustynię, na morze. Po chwili jesteśmy na górze. Zwiedzanie czas zacząć. Masada to twierdza żydowska położona na szczycie płaskowyżu nad Morzem Martwym. W 40 p.n.e schronił się tu Herod, któremu miejsce się spodobało i je rozbudował tworząc trudnym do zdobycia. W 66 n.e podczas wojny żydowskiej została zdobyta przez Zelotów. W 73 n.e była jednym z ostatnich miejsc oporu przeciw Rzymianom. Gdy Rzymianie zaczęli budować rampę, po której mieli rozpocząć szturm, obrońcy podjęli decyzję, że nie poddadzą się tylko popełnią zbiorowe samobójstwo. Zginęło około 960 osób, przeżyły 2 kobiety i 5 dzieci, które schowały się w zakamarkach twierdzy. Twierdza została podpalona, z wyjątkiem spichlerzy co miało pokazać Rzymianom, że samobójstwo popełniono nie z braku żywności. Zwiedzamy, a jest co zwiedzać. Sylwia tłumaczy napisy na tabliczkach informacyjnych, słuchamy z zapartym tchem, lub bez, robimy zdjęcia, zaglądamy w każdy zakamarek. Robi się coraz cieplej i po 1,5h odpuszczamy sobie mniejszość zakamarków. Czeka na nas kolejne miejsce.        
     
Morze Martwe, widok z Masady




z widokiem na Morze Martwe

Pałac Północny


gołębnik

Rampa zbudowana przez Rzymian, po której zdobyli Masadę
Park En Gedi 
Jedziemy do Parku En Gedi. Park znajduje się obok kibucu En Gedi. Kibuc podobno też warto zobaczyć, jak czytałam w internecie miejscowość to jeden wielki ogród botaniczny, gdyż jest tu od 1994 oficjalnie Międzynarodowy Ogród Botaniczny!

En Gedi Nature Reserve  to kolejny park, który zwiedzamy w ramach posiadanego biletu. W En Gedi z kilku propozycji ścieżek wybieramy spacer wzdłuż potoku do Wodospadu Dawida. Prawdopodobnie ukrywał się tu Dawid przed królem Saulem.
     Na szlaku wzdłuż potoku są dwa małe wodospady i duży wodospad Dawida. W potoku lub w "basenach" pod małymi wodospadami można się kąpać. Chwilka w samochodzie na przebranie w kąpielówki i idziemy. Jest słonecznie, ciepło, my piękni i młodzi! Wchodzimy do parku i pierwsze zwierzątko, które widzimy to góralek syberyjski, pięknie pozujący do zdjęć. Pierwszy wodospadzik i basem jest pełen kapiących się i wrzeszczących dzieciaków w niebieskich koszulkach. Idziemy dalej. Kolejny wodospad, basen, cicho pięknie, panowie szykują się do zanurkowania... Nie udało się. Dogoniła nas niebiesko koszulkowa wycieczka. Uciekamy. Kolejny basen bez spektakularnego wodospadu i odważni zażywają kąpieli. Mówią, że nie jest zimno. Po kilkunastu minutach jesteśmy pod wodospadem Dawida, kilkanaście zdjęć i wracamy. Pod wodospadem jest zakaz kąpieli. Droga powrotna wytyczona jest z drugiej strony potoku. Bardzo miły spacer, zajęło nam to godzinę.

ładnie pozujący góralek syberyjski




Wodospad Dawida

Ein Bokek nad Morzem Martwym
Z info w internecie wynikało, że jedyna bezpłatna plaża z pełnym zapleczem sanitarnym i prysznicami jest w Ein Bokek. Wszystkie inne plaże są płatne lub przyhotelowe lub zamknięte. Nie polecano też dzikich plaż, gdyż po kąpieli w bardzo słonej wodzie trzeba się wykąpać w słodkiej, są też niebezpieczne, gdyż brzeg lub dno zapadają się. Internet polecał plażę koło hotelu Dawid, nie znaleźliśmy jej.
      Nasz host polecał plażę koło hotelu Leonardo. Sylwia dopytała w hotelu, okazało się, że plaża i parking obok (chyba niedawno zrobiony) są bezpłatne. Po 15-tej zaczynamy słoną kąpiel. Sprawdzamy czy można się unosić na wodzie, przecież internet pełen jest zdjęć leżących i czytających książki. Tak woda unosi. Jak smakuje? fuj, słona i gorzka, obrzydliwa. Skóra od wody robi się śliska i gładka, korzystamy z soli zebranej z dna i robimy sobie peeling. Fajnie, jest koniec lutego a woda cieplejsza niż w Bałtyku. Na plaży nie było czarnego błota, powinniśmy błoto kupić w sklepie i nałożyć na siebie przed kąpielą. Nikt z plażowiczów nie był błotem umazany. Po godzinie jesteśmy już nasyceni atrakcją.
   
      Jedziemy do Ein Bokek do sklepu. Znajdujemy małe centrum handlowe z wysokimi cenami. Szukamy, szukamy i rezygnujemy. Idziemy do kolejnego centrum i mcdanalda (zjadłam obiad w macu, taki na wynos, hamburger).

     Wracamy na nocleg. Zajęcia w podgrupach. Jedni gotują, drudzy się lenią a ja z Ewą i miejscowym psiakiem idziemy na wieczorny spacer do plaży, na której byliśmy parę godzin wcześniej.

Późnym wieczorem mamy zajęcia wspólne z tematem: co jutro robimy? Jutro na północ Izraela!

słony "piasek" do pilingu






.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz