piątek, 1 lipca 2011

Berlin - okiem aparatu



Takie zwiedzanie z przewodnikiem:

Grupa 1:
Centrum Berlina z pilotem (Unter den Linden, Brama Brandeburska, Pomnik Holocaustu, Tiergarten, Plac Poczdamski)

Grupa 2:
Prenzlauer Berg - od muru przy Bernauer Straße poprzez Mauerpark (przyroda), Kulturbrauerei (ciekawa architektura), Cmentarz Żydowski (przyroda), Kollwitzplatz (architektura) aż do Parku Volkspark Friedrichshain (Pomnik Polskiego Żołnierza i niemieckiego antyfaszysty z 1972 r., przyroda, fontanna Märchenbrunnen).

Około godziny 12-13 przerwa na lunch i zamiana tras.

 



niedziela, 12 czerwca 2011

Na wodach chorwackich - Morze Adriatyckie

Cały dzień na wodzie, płyniemy zatankować łódź. wiatru nie ma będziemy pływać na silniku. Po tankowaniu w Milna (wyspa Brać), po kąpieli w zatoczce, dopływamy do Stari Grad (wyspa Hvar). Wieczorem spacer, zwiedzamy miasteczko. Maleńkie, ale bardzo miłe. Piwko, lody i wracamy wieczorem na łódkę. Rano zakupy spożywcze i w dalszą drogę.

Dzisiejszy dzień nie różni się od wczorajszego. Zmieniają się krajobrazy. Pięknie wokoło. Zatrzymujemy się w zatoczce, aby popływać a później iść na obiad. Wyszło inaczej, najpierw obiad, kąpiel później, a że czasu mało, leniuchowanie jest krótkie i wypływamy. Wieczorem dopływamy do Vela Luka. Kilkukrotne podejścia i przycumowaliśmy. Dziwnie zacumowaliśmy, rufą do jakiegoś rogu i pomiędzy wycieczkowcami. Wieczorem idziemy na spacer, zwiedzamy miasteczko. 

"Vela Luka leży na zachodnim krańcu Korćuli i stanowi centrum przemysłu rybackiego wyspy, czemu sprzyja położenie nad wielką, osłoniętą zatoką. Mała, zalesiona wyspa w kształcie guzika, leżąca w zatoce Vehi Luka, jest parkiem narodowym. W Vela Luka nie ma wielu zabytków ani klasycznych plaż." Maleńkie, ale bardzo miłe. Piwko, lody i wracamy wieczorem na łódkę. 

Rano musimy zatankować, czyli odpływamy i ponownie przypływamy-cumujemy przy wodzie i prądzie. Dodatkowa opłata, ale wodę musimy mieć. Rano jeszcze zakupy spożywcze - świeże bułeczki i ruszamy w dalszą drogę.

Płyniemy, płyniemy, płyniemy. Park Lastovo na wyspie Lastovo, piękna woda, piękny w oddali brzeg. Zatrzymujemy i pływamy. Podpływa policja wodna i kupujemy bilety do Parku. Bardzo ładne miejsce. Woda cudownie przezroczysta. Po kąpieli ster przejmuje kolega i popłynęliśmy za daleko. Nie ma tego złego, bo podpływamy do skalistych brzegów i możemy podziwiać i zdjęcia robić. Dopływamy do maleńkiego portu Porto Rosso (na wyspie Lastovo). W porcie chcą opłatę za port i wstęp do parku. Ej że, płacimy tylko za port, bo bilety do Parku już mamy. Idziemy na spacer. Wieczorem kolacja w restauracji portowej. Pyszne jedzenie. Wspaniały wieczór.

Dzień na wodzie. Kąpiel. Dopływamy do .............. i idziemy zobaczyć jezioro, które ma słona wodę. 

Wieczorem płyniemy do Korculi na wyspie Korcula. Marco Polo wita. 

"Pod koniec XIII wieku doszło do ponownego zaognienia ciągnących się od dawna konfliktów między Wenecją a Genuą, których przyczyną była walka o rynki zbytu. Kiedy między dwoma państwami wybuchła wojna, Marco Polo – jako jeden z zamożniejszych obywateli – wyposażył jedną galerę i w 1298, osobiście nią dowodząc, wziął udział w bitwie pod Korčulą u wybrzeża Dalmacji. Bitwa zakończyła się klęską Wenecjan, a Marco został wzięty do niewoli i uwięziony w Palazzo di San Giorgio w Genui. Warunki uwięzienia nie były złe, znaczniejsi jeńcy (a do takich zaliczał się Marco) mieli dość dużą swobodę poruszania się po pałacu i rozmów z innymi więźniami i genueńczykami. Marco szybko zdobył sobie dużą popularność swoimi opowieściami o podróży do Chin"

Piękne miasto nocą. Bo tak je zwiedzaliśmy. Rano na ponowne zwiedzanie i zakupy na rejs.

 Makarska - wieczór pod palmami czyli spacer promenadą.

Omis - postój na zwiedzanie i obiad. Wieczorem jesteśmy w Trogirze. Jutro do 12tej oddajemy łódkę, trzeba się spakować i posprzątać łódkę.








sobota, 11 czerwca 2011

Chorwacja, słońce, woda, łódka!


Na spotkaniu rodzina - znajomi, wspominaliśmy rejs sprzed 4 lat. Och było fajnie, och, trzeba powtórzyć, och.

Poszperałam w internecie (GL i FB), znalazłam dwóch ludzi, którzy prowadzą rejsy. Dostałam od nich oferty (porównywalne) i wybrałam tego, którego zna więcej moich znajomych. Kilka wykonanych telefonów i znaleźliśmy kapitana, który z nami popłynie łódką, którą dla nas wyczarterował i będzie nas uczył, pilotował i wszystko bezpiecznie. My musimy tylko dojechać do Trogiru, gdzie kapitan już jest bo skończył rejs z innymi załogantami.

Tak wygląda nasza trasa:
sobota: zaokrętowanie po 14:00
niedziela: Trogir - Milna - Stari Grad
poniedziałek: Stari Grad - Vela Luka
wtorek: Vela Luka - Porto Roso
środa: Porto Roso - Korcula
czwartek: KOrcula - Makarska
piątek: Makarska - Omis - Split - Trogir
sobota: do 12 wyokrętowanie


Zapłaciliśmy za łódkę. Łódka przed sezonem 1800 EUR, Płyniemy w 9 sztuk + kapitan Adam.

Teraz tylko dojechać do Chorwacji. Zdecydowałyśmy, że we trzy pojedziemy autem. Druga grupa jedzie autem z Krakowa, a trzecia z Norymbergi. W piątek rano wyjeżdżamy i około południa jesteśmy na granicy. Tankowanie. Kupuje winiety. Miałam kupować w Czechach i w Austrii, ale...tu mogę zapłacić kartą a później uniknę szukania miejsca gdzie winiety można kupić :) czyli lenistwo i wygodnictwo. Naklejamy na szybę tak jak należy i jedziemy.

Czechy. Jesteśmy w Mikulovie, kolejne tankowanie i lody w Lidlu, obok stacji benzynowej. Krótka przerwa i pędzimy dalej. Tak jak mapa google mówiła, tak szybko jedziemy.

Loipersdorf w Austrii. Krótka przerwa, bo kolejne tankowanie LPG. Przy okazji malenki posiłek, przecież bagażnik pełen jedzenia. Gdy zajadamy, dzwoni do nas braciak, jest około 200 km od granicy z Chorwacja, my jesteśmy 190 km. Czyli spotykamy się, nie tak jak wczesniej się umawialiśmy na kempingu w Chorwacji, tylko przed granicą ze Słowenią, w Mureck. Jedziemy.

Mureck. Tu jest wjazd do Słowenii, tak aby uniknąć kupowania winiety Słoweńskiej. Trochę droga. Za 7 dni, 15 EUR. Spotykamy się w Mureck. Zabieramy do naszego auta bratanka. Włączamy nawigację i jedziemy na Lenart i Ptuj, a potem już do granicy chorwackiej. Trochę było zamieszania w Ptuj, aby jechać dalej, ale wystarczy dobrze znaki czytać i jest OK. (Gdy w Ptuj jest się na rodzie trzeba kierować się na autostradę. Po objeździe wjazd na autostradę jest w miejscu gdzie owa słoweńska autostrada w stronę CRO się kończy. 

Granica chorwacka. Dłuuuuuuuuuuuugi korek do wjazdu do Chorwacji i to samo po drugiej stronie. Korek na wjazd na autostradę. Ale jakoś docieramy do bramek. Pomaga nam w tym wymyślony bezzębny Drakula, który rozśmiesza i podróż... nie podróż tylko stanie w korku robi się znośniejsze.

Jedziemy do Tuheljske Toplice na camping. Robi się ciemno a nawigacja prowadzi jak chce :) Jesteś u celu! A gdzie cel? Znaleźliśmy jakiś plac, chyba camping. Rozbijamy się. Rano okazało się, ze nocowaliśmy obok tutejszych basenów termalnych. Rano śniadanie, kontakt z resztą grupy. Łódka czeka i reszta też. Zaczynamy pływanie o 12. Oj, my będziemy około 14. Szybko, szybko. Jedziemy.

Jejku, cudownie. Jesteśmy znów w Trogirze. Czuć lato, ciepło, wakacje! znajdujemy naszą załogę i łódkę. Poznajemy kapitana i kumpli kumpla.
Trzeba się przepakować i zrobić zakupy wody i innych takich. Jest małe nieporozumienie związane z kojami, ale wypite piwo i kilka rozmów wyjaśnia sprawę. Dzisiaj nie wypłyniemy, bo załoga trochę za bardzo się integrowała. Wieczorem idziemy na stare miasto na lody. Mniam.

Rano śniadanko i trzeba wypływać.