piątek, 4 lipca 2008

Odessa Glavnaya Passazhirskaya

czeka nas cały dzień w Odessie :)

Otwieramy przewodniki, czytanie i zwiedzanie.

Odessa jest odnawiana, remontowana, wiec wiele ulic jest rozkopanych. Chcą chyba zdążyć wyremontować wszystko na lato'2008 :)

Spacerując uliczkami dochodzimy do pięknej cerkwi, następnie do budynku Filharmonii czyli Starej Giełdy, "pierwotnie budynek miał mieścić giełdę miejską, z tego też powodu jego westybul jest udekorowany sześcioma płytami autorstwa N. Karazina, które ilustrują historię światowego handlu" a następnie idziemy do Nowej Giełdy.
Wcześniej skręcamy, bo widać przepiękny budynek Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu.

Kolejny punkt programu to Pałac Woroncowów - nie do zwiedzania bo znajduje się w nim dom kultury czy pałac młodzieży :)

środa, 2 lipca 2008

Twierdza w Sudaku

Ałuszta -----> Sudak -----> Ałuszta

Tradycyjnie po przyjeździe kupujemy bilet powrotny na ostatni autobus. Idziemy zwiedzać miasto słynące z Twierdzy Genueńskiej, Carskiej Plaży, winnic i produkcji wina krymskiego.

Wino próbowałyśmy kupując je w "sklepikach" tzw. wino na rozlew, które było nalewane na miejscu do butelek :)

Twierdza, warta oglądania, bilecik kupujesz i bezkres wzgórza i murów przed Tobą. Średniowieczna twierdza, najlepiej zachowany zabytek z czasów rozkwitu Republiki Genueńskiej. Powstała w 1365 po przejęciu terenów od Wenecjan (klik wikipedia.org)  "Forteca została wzniesiona w latach 1381-1430. Obszar 29,5 ha otoczono murem o długości 1 kilometra, wysokości 6-8 metrów i grubości 2 metrów".
O twierdzy na blogu: www.apetytnaswiat.pl/twierdza-genuenska


wtorek, 1 lipca 2008

Czatyrdah

Ałuszta ------> Angarskaja pierewał -------> Czatyrdah --------> Ałuszta

Ech, Mickiewicz. Sonety Krymskie. Czatyrdah.

Jedziemy trajdkiem na przełęcz Angarską i stąd pieszo na górę. Jest godzina 8:15. Szlak nie jest zbyt dobrze oznaczony, ale w przewodniku był dobrze opisany. Wybrałyśmy wersję łatwiejszą (żółty) i to był błąd, bo zaczęłyśmy się oddalać od góry. Wracamy przez las kierując się na górę. Wkrótce docieramy do szlaku czerwonego. Po drodze mijamy "kłady" i grupkę dzieciaków oraz kilkoro wędrowniczków. Zdrastwujtie, hello a może dzień dobry - dzień dobry. Spotykamy Polaków :)
Dochodzimy na górę, zaczyna psuć się pogoda, pokapuje deszczyk, ale tylko przelotny.
Na górze jesteśmy o 12 (marsz nie był szybki, tym bardziej, że trafiałyśmy na polanki z poziomkami, mniam, i trochę błądziłyśmy).
Góra przypomina stół, namiot lub śpiącego olbrzyma :))) Widok przepiekany, tym bardziej, że wokoło mnóstwo kwiatów i różnego rodzaju traw. Wiosna. Kolorowo. Bezkresnie.
I teraz dylemat, iść dalej czy wracać bo zbierają się chmury. Wracamy. Jesteśmy na dole po około 1,45 min.
Wchodzimy do turbazy, wypijamy piwo i zjadamy po lodzie - nagroda :).