zobaczyć więcej świata: Essaouria miasto biało niebieskie

wtorek, 6 sierpnia 2019

Essaouria miasto biało niebieskie

Szukając co by zobaczyć w Maroku i aby było nad oceanem wpadły mi w oko piękne zdjęcia z Essaourii (arabski - As-Suwayra, hist. Mogador) i taką wycieczkę kupiłyśmy u naszego gospodarza za 20€. Jeżeli ktoś jest bardziej ambitny, może sobie sam zrobić taką wycieczkę. Wystarczy iść na dworzec autobusowy i kupić bilet!

Dziś wyjazd o godzinie 8-ej. Rano czeka na nas jak zwykle marokańskie śniadanie, chleb, naleśniki, masło, miód i dżem oraz kawa i herbata miętowa. Rano o 8-ej czeka na nas busik. Wsiadamy, jedziemy jeszcze po kogoś i jedziemy pod biuro. Tu oczekiwanie na innych. Dziś zebrała się nas 8 osobowa grupa.

Pierwszy postój w lesie arganowym, tuż przy dwóch drzewach, na których stoją kozy. Tak. Mają swoje gniazda i stoją na gałęziach. Każda ma swoje gniazdo czyli więcej patyków, chyba po to by nie pospadały. Pod drzewem stoi właściciel kóz z małymi koźlątkami.

żeby kózka nie skakała?

Według mnie to wygląda tak, rano właściciel wsadza kozy na drzewo a wieczorem je zdejmuje (jak wracaliśmy drzewa były puste).

Kolejny postój w manufakturze arganowej. Pracują same kobiety. Przewodniczka oprowadziła nas pokazała, jak ręcznie wydobywa się ziarno arganowe, mieli i wyrabia olejek i robi kosmetyki. Nie używają maszyn, wszystko jest bio. Później zaprowadziła nas do sklepu, poczęstowała herbatą, opowiedziała o dostępnych produktach i zachęciła do zakupów.

ziarno arganowe w różnym stopniu dojrzałości

ręczna robota

Dojeżdżamy do Essaourii. Tu mamy czas wolny do 17:30, robimy co chcemy. Idziemy zwiedzać stare miasto. No to zwiedzamy! Medyna tysiace uliczek. Gubimy się w uliczkach, oglądamy pamiątki, witryny sklepików gdzie można kupić chyba wszystko. A nawet skusiłyśmy się na jedzenie w czymś na kształt fastfoodu, smażone rybki, smażone kulki i coś. Bardzo smaczne. I znów wracamy w wąziutkie uliczki i liczne stragany. Po południu zmęczone łażeniem zabieramy się za obiad w jednej ze smażalni w porcie. Chociaż to chyba nie smażalnia była bo kalmary były grillowane i inne owoce morza też. Trochę drogo było oraz nie było pyszne.
Zaglądamy do portu. Trochę śmierdzi rybą i ogólnie widać bałagan, ale jaki malowniczy, zdjęcia wychodzą piękne.
Mamy jeszcze sporo czasu do zbiórki więc idziemy na plażę i lądujemy na piwku w jednej z licznych knajpek, ale nielicznych ze sprzedażą piwa.